Odnawianie stada dorsza, czyli restocking po polsku

Kwi072009

 

W sierpniu 2008 podczas spotkania w Darłowie członków zarządów pięciu polskich organizacji rybackich (KGPR, SAR z Kołobrzegu, KIPR z Ustki, OPRybnych Szkuner z Władysławowa, ZRM-Op z Władysławowa) poruszono temat restockingu -odnawiania stada dorsza w Morzu Bałtyckim.

Duńscy i szwedzcy naukowcy już od kilku lat zajmują się wpuszczaniem do Bałtyku kilkudniowych larw dorsza. Niektórzy sąsiedzi podhodowują młode osobniki tego gatunku do ok. 6cm długości twierdząc, iż tej wielkości narybek ma znacznie większe szanse na przeżycie w naturalnych warunkach. Jednak zdania w tej kwestii są podzielone.

Liderzy organizacji rybackich zauważyli potrzeby włączenia się polskich instytucji naukowych oraz rybaków w rozpoczęty już przez inne państwa nadbałtyckie proces restockingu dorsza na Bałtyku. Powodów jest kilka, m.in zacieśnienie współpracy z instytucjami morskimi w strefie bałtyckiej jak i wahania zasobów poszczególnych roczników dorsza. Rybacy byli zaniepokojeni brakiem zainteresowania problemem ze strony instytucji naukowych i administracji rybackich. Jednak, jak się później okazało, te same obawy mieli naukowcy.

Sygnały dotyczące restockingu zaczęły napływać z MIR-u, Akademii Rolniczej w Szczecinie oraz z Instytutu Biotechnologii i Genetyki Uniwersytetu Warszawskiego. W lutym 2009 roku zorganizowano kolejne spotkanie w siedzibie ZRM-OP we Władysławowie. Swoją obecnością zaszczycili rybaków: z Instytutu Biotechnologii i Genetyki Uniwersytetu Warszawskiego - prof. Węglański oraz Anna Stankowić, Z MIRU - dr.inż Wojciech Pelczarski oraz dr inż. Krzysztof Radtke, z Komunalnego Związku Gmin, Stacja Zarybieniowa w Swarzewie - Tomasz Herrmann oraz Jacek Konkol. Ze strony rybaków obecny był Prezes Piotr Necel, Sekretarz - dr inż. Stefan Richert oraz członkowie Jarosław Kirszling i Jerzy Maciejewski.

Prof. Węglański oraz dr Anna Stankowić poinformowali o współpracy z instytucjami duńskimi, szwedzkimi oraz niemieckimi, jak również z MIR-em i organizacjami rybackimi. O załamaniu się populacji dorsza (konkretnie niektórych roczników) dowiedzieli się właściwie z prasy. Jak mówi dr Stankowić niepokojące są fluktuacje biomasy tego gatunku. Aby zapobiec w porę ewentualnym negatywnym skutkom postanowili podjąć odpowiednie działania.

Jednym z celów Instytutu Biotechnologii i Genetyki jest poszukiwanie i pozyskiwanie materiału wyjściowego dla ginących gatunków. Pełnym sukcesem można się pochwalić przy restockingu certy w Zalewie Szczecińskim oraz rzekach północno-zachodniej Polski, ponieważ w porę zajęto się tym gatunkiem. Natomiast mniej zadowalający okazał się proces odtwarzania stada jesiotra, który jeszcze 150 lat temu był gatunkiem dość licznym w Morzu Bałtyckim. Przełowienie dorsza kanadyjskiego, którego do tej pory nie udało się odtworzyć na odpowiednim poziomie mimo upływu tylu lat, zaniepokoiło dr Annę Stankowić. Postanowiła więc poważnie zająć się restockingiem dorsza wschodniobałtyckiego.

Jak miałoby wyglądać całe przedsięwzięcie? Otóż, cały proces restockingu należałoby podzielić na trzy etapy:

  • badanie genetyczne materiału wyjściowego,

  • hodowla,

  • monitoring, zbieranie danych.

Przed odłowieniem materiału wyjściowego, należy przeprowadzić badania genetyczne dorszy pochodzących z różnych obszarów Bałtyku, w celu wyselekcjonowania jak najlepszych osobników.

Stado dorsza Bałtyckiego dzieli się na wschodnie i zachodnie, za punkt graniczny przyjmuje się Bornholm. Polaków interesuje stado wschodniobałtyckie. Docelowo mamy zamiar produkować rocznie około 500 mln larw, a do tego potrzebnych jest 150 - 200 odpowiednio wyselekcjonowanych samic. Im większe ryby tym lepiej, ponieważ składają większą ilość jaj. Kanibalizm jest zjawiskiem normalnym u tego gatunku, więc osobniki powinny być zbliżone wielkościowo. Na kilka miesięcy przed tarłem dorszy należy odłowić osobniki z możliwie najmniejszej głębokości, aby zminimalizować skutki dekompresji podczas wyciągania na powierzchnię. Przez około 3 miesiące dorsze są "udomawiane". W początkowym okresie kilku tygodni zostają poddane oczyszczeniu z wszelkiego rodzaju pasożytów. Tak przygotowane ryby mogą czekać na złożenie ikry. Tarło trwa przez kilka miesięcy w okresach kilkudniowych. Złożoną i zapłodnioną ikrę odławia się, a następnie przechowuje w tzw. tankach, czyli specjalnych zbiornikach zapewniających odpowiednie warunki (zasolenie, temperatura). W tankach ikra podlega procesowi inkubacji - dojrzewaniu. Z około 30% jaj wylęgają się osobniki, z których tylko 70% przeżywa. Larwy hoduje się jeszcze przez 3 dni, a potem za pomocą specjalnej pompy tlenowej wpuszcza w obszary morza, gdzie występuje odpowiednie pożywienie (a tych w Bałtyku nie brakuje).

Niemcy hodują narybek do około 6cm i dopiero wtedy wpuszczają go do morza. Jednak Polacy nie są zainteresowani tą metodą z dwóch powodów. Po pierwsze - dorsze posiadają pamięć pierwotną, jednak osobniki hodowane w niewoli z czasem tracą ją. Zatem zdolność podhodowanych osobników do przystosowania się do warunków naturalnych maleje niemal do zera. Po drugie - nakłady finansowe na stacje hodowli oraz jej utrzymanie są ogromne.

Trudno jest oszacować przeżywalność larw - efekty będzie można ocenić dopiero po trzech latach. Ale jak odróżnić dorsze pochodzące z hodowli od tych z naturalnego środowiska? Duńska metoda polega na wbijaniu małym dorszom pręcików metalowych w tkankę, które potem można wykryć zwykłym detektorem metalu. Jednak nie ma możliwości zastosowania tego sposobu na kilkudniowych larwach. Dr Stankowić zaproponowała dość oryginalną metodę, bardzo prostą i tanią. Na podstawie zarejestrowanych kodów genetycznych dorszy z łatwością będzie można ustalić pochodzenie przebadanych osobników oraz ustalić ich liczbę (znając masę wszystkich złowionych dorszy, czas połowu itd.).

Z inicjatywy Jacka Konkola (Stacja Zarybieniowa w Swarzewie) podjęto działania mające na celu pobieranie wycinków tkanki z dorszy. Z płetwy ogonowej wycina się 1 cm2 tkanki i umieszcza w pojemniku ze spirytusem, co umożliwia przechowanie materiału przez dłuższy okres. Pojemnik opisuje się datą, godziną oraz pozycją geograficzną łowiska. Pan Konkol zobowiązał się przeszkolić w tych czynnościach kierowników 10-ciu jednostek rybackich i wędkarskich.

Mamy nadzieję, iż cel zostanie osiągnięty z korzyścią dla wszystkich - dorszy, naukowców i rybaków.

Opracowanie: Jarosław Kirszling, ZRM-OP